poniedziałek, 24 marca 2014

Star Craft - Punkt Krytyczny (2013) - recenzja książki

 

StarCraft 2 - Punkt Krytyczny (2013) 



W ten weekend postanowiłem nadrobić zaległości w lekturze. Jako, że chwilowo mam odwyk od grania, to aby obejść narzucone na siebie zakazy, sięgnąłem po książkę, która z jednej strony daje mi poczucie, że nadal jestem na bieżąco ze światami stworzonymi przez firmę Blizzard, a z drugiej nie mam wyrzutów sumienia, że moja silna wola nie przetrwała.

Na polskim rynku mamy dostępnych kilka przetłumaczonych książek, których fabuła osadzona jest w uniwersum Diablo, Starcraft, czy Warcraft. Jest to drobiazg w porównaniu z tym, co zostało napisane, jednak nasi wydawcy do tej pory traktowali je po macoszemu. Ponieważ gry z tych serii biją rekordy popularności, to nagle ktoś dojrzał możliwość powiększenia zarobku. Wydano po kilka tytułów, a na resztę czekamy. Jednym z nich jest StarCraft 2 - Punkt Krytyczny.


FABUŁA:


Christie Golden, która jest autorką ponad 30 książek i opowiadań, także w innych tytułach firmy Blizzard, stworzyła pomost pomiędzy pierwszą częścią gry StarCraft 2 - Wings of Liberty i Star Craft 2 - Heart of Swarm. Gracze, którzy mieli do czynienia z wymienionymi tytułami wiedzą, że (SPOILER) pierwsza część, kończy się w momencie, gdy Jim Raynor, za pomocą pradawnej technologii, ratuje Sarę Kerrigan, znaną także jako Królowa Ostrzy, a bohaterka odzyskuje częściowo cechy istoty ludzkiej. Raynor zabija także swojego drucha Tychusa Findlaya. Druga odsłona gry StarCraft 2 - Heart of Swarm rozpoczyna się od testów, jakie w tajnym laboratorium przeprowadzane są z pomocą Sary na małej grupce rasy Zergów.
Książka ma łączyć te dwa momenty historii. Czy jej się to udaje?

Niby tak, jednak pod sam koniec zastanawiałem się, czy faktycznie było to potrzebne. Przeszedłem obie gry i nie odczułem braku informacji z tego okresu i potrzeby ich zdobycia. Przejście wydawało mi się płynne i logiczne. Książka wprawdzie dodaje kilka szczegółów i sprawia, że bardziej zaprzyjaźniamy się z bohaterami, jednak miałem wrażenie, że głównie chodziło o 35 zł jakie trzeba było za nią zapłacić. Fabuła ogranicza się do kilku ucieczek ocalałej armii pod dowództwem Jamesa Raynora i juniora Mengska, zdrady tam, gdzie można było jej się spodziewać i pomocy ze strony osób, po których wiadomo, że jej udzielą. Reasumując, nic specjalnego.


OCENA: 5.0

BOHATER:
 
 
Bohaterów mamy kilku. Najważniejszym jest oczywiście James Raynor. Gruboskórny wojskowy, który pod przykrywką twardego sukinsyna, skrywa czułe serduszko bijące dla Sary Kerigan i nadzieję na lepsze jutro. Najchętniej zaszyłby się na jakiejś planecie z ukochaną dziewczyną i żył długo i szczęśliwie, jednak życie jest suką i wymaga od niego dużo więcej. Raynora znamy z pierwszej części gry. Towarzyszył nam przez właściwie wszystkie dodatki i większość rozdziałów. Jest fajnym gościem, ma cięty język, lubi się napić i przywali gdy trzeba.  Poza tym zna swoje obowiązki i rozumie, jaka spoczywa na nim odpowiedzialność. Taki powinien być facet. Nie pipa w obcisłych spodenkach, z fryzą na żel i makijażem. Tak, mowa tu o was ,buraki z Galerii Handlowych, którzy stoicie z panienkami równie wypacykowanymi jak wy. Jeśli chcecie być babami to obetnijcie sobie co trzeba i po sprawie. Wrr...
 
 


Na drugim miejscu mamy wspomnianą już Sarę Kerrigan. Kobieta z mocami psionicznymi, która wcześniej szkolona była na cichego zabójcę, aby po licznych perypetiach przejąć władzę nad rojem Zergów i stać się Królową Ostrzy, najbardziej znienawidzoną istotą we wszechświecie. Zanim za sprawą nowej technologii odzyskała swoją ludzką postać, Kerrigan przyczyniła się do wymordowania miliardów istnień. Teraz wróciła między ludzi, chce być miła, grzeczna i sympatyczna, ale... nie umie.  Raynor służy pomocą, ale że nie dane im jest odpocząć, okoliczności zmusząją Sarę do ponownej walki. Nie jest już częścią roju, ale nadal posiada dawne moce. Z ich pomocą rozpęta piekło.



 
Na koniec mamy kilku bohaterów pobocznych. Ja osobiście najbardziej polubiłem Matta Hornera. Matt jest prawą ręką Raynora, stara się udawać typowego, logicznie myślacego dowódcę. Chłodno kalkuluje i podejmuje decyzje. Nudna postać zmienia się, gdy ma do czynienia z żonką - Mirą Han. Ile razy pojawiało się "Matthew", ja miałem uśmiech na ustach. Pamiętam piskliwy głos Miry ze spotkań z nią w grze i za każdym razem oczyma wyobraźni widziałem, jak biedny Matthew jest zawstydzony i próbuje się opanować. Żonka jest lekko zmodyfikowanym technologicznie punkiem, piratem. Konkretna babka, z armią przydupasów na posyłki. Wprowadza elementy humorystyczne i dzięki temu książka nabiera drugiego dna.
 
 
 
 
OCENA: 3.0 (książka) / 10 (gra)
 
AKCJA:

Jeśli chodzi o akcję to JEST. Dobra, zła? Dla mnie wiało nudą. Były może ze dwa momenty, które mnie zaciekawiły i sprawiły, że chciało mi się czytać dalej. Pozostałe są tekstem dla tekstu. Nic szczególnego, nic porywającego, ani przede wszystkim zaskakującego.


 
OCENA: 3.0


WIZUALIZACJA:
 


Wizualizacja w książce? Ano czemu nie. Gdy czytam książkę muszę wszystko widzieć w głowie. Jeśli opisane jest poprawnie, a treść porywa, to dużo więcej mi nie trzeba. Efekty specjalne doda moja wyobraźnia. Jeśli jednak tekst jest płaski i nieciekawy, to umysł śpi. Nic więcej nie poradzimy.
W tym przypadku jest średnio. Niby wszystko widzę i przeżywam z bohaterami, ale tylko dlatego, że znam ich od wielu lat, a ostatnie odsłony gier tylko umacniają to wrażenie. Jeśli więc jesteś fanem serii StarCraft, to będzie to miły bonus.

OCENA: 4.0

OCENA KOŃCOWA: 4.0





Podsumowując: ocena książki bardzo zależy od twojego nastawienia lub poprzednich doświadczeń z dzieckiem Blizzarda. Patrząc na nią obiektywnie muszę stwierdzić, że jest bardzo przeciętna. Dla osoby nie znającej gry StarCraft nie wniesie ona nic ciekawego. Nie ma tu wartkiej fabuły, porywającej akcji, czy fascynujących bohaterów. Gdyby autorka zmieniła świat opowieści, pewnie nikt nie sięgnąłby po nią w księgarni.
Jeśli natomiast wpadnie ona w ręce fana serii, to zdecydowanie książka otrzyma dodatkowe punkty. Dzięki niej poznajemy kilka ciekawych faktów z życia bohaterów, jesteśmy świadkami ich rozterek, zawieranych przyjaźni i grożących im niebezpieczeństw. Są to smaczki, które tylko fan dostrzeże, czy warte są czasu i ceny książki? Każdy musi to sam ocenić. Moim zdaniem, książka została wydana jako gadżet marketingowy i nie ma wiele wspólnego z porządną literaturą. Z drugiej strony podziwiam autorów, którzy są wstanie stworzyć fabułę, bohaterów i wrzucić ich do świata, który już dawno istnieje. W takim przypadku bardzo łatwo popełnić błąd, sam jednak nie zauważyłem takowych.

AK.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz