sobota, 5 kwietnia 2014

Kapitan Ameryka : Zimowy Żołnierz (2014) - recenzja


Kapitan Ameryka : Zimowy Żołnierz (2014)
 
 
 
Po pierwszej, bardzo przeciętnej części Kapitana Amerki nadeszła pora na rundę drugą. Do kina wybraliśmy się z mieszanymi przeczuciami. Ja z nadzieją, Mari z pewną dozą sceptycyzmu. Problem polegał na tym, że sam bohater wydawał nam się zawsze jakiś nijaki. Symbol Ameryki w niebieskich getrach. Ani bardzo ciekawy, ani dowcipny. Cherlawy żołnierz, który dla dobra ojczyzny dał się nafaszerować sterydami. Dzięki temu zyskał nadludzkie siły, a niezniszczalna tarcza stała się symbolem patriotycznej nudy. Całość ratuje cień chwały Avengersów. Kapitan, jako członek zespołu sprawdza się nieźle. Nie wyróżnia się, ale potrafi wytłumić chaos powodowany przez ekstrawagancje swoich towarzyszy. Gdy jednak występuje solo, sprawa się komplikuje. Druga część Thora była kiepska do bólu, a jak poszło Kapitanowi? Zapraszam do lektury.
 
 
 
FABUŁA:
 
Ocena fabuły nie jest prostą sprawą. Z jednej strony wszystko jest jak należy. Mamy wyrazistego protagonistę, który wplątany zostaje w spisek i z bohatera, staje się ściganym. Dzięki pomocy przyjaciół, sprytowi, wielu wybuchom, pościgom i gadżetom, a także widowiskowym scenom walki, Kapitan robi porządek ze złem i występkiem. Poza tym twórcy zapewnili nam także konkretnego i wyrazistego antagonistę - Zimowego Żołnierza. Facet jest mroczny, tajemniczy, a przede wszystkim ma walory niezbędne, aby skopać tyłek kapitanowi. Czego chcieć więcej? No i tu zaczynają się schody. Czy nie wydaje wam się, że to już było? Mi przychodzi do głowy przynajmniej kilkanaście filmów z podobną łabułą. Różnica polega tylko na obsadzeniu w roli głównej bardzo wyrazistego bohatera, którego już znamy z innych odsłon. Jeśli sprawdziło się to w Mission Impossible, czy kilku odsłonach przygód Agenta 007, to tu też musi się sprawdzić. Tak właśnie jest. Nie spodziewałem się dużo więcej, jednak jeśli wiemy, że wszystkie informacje podane w filmie, nie są przypadkowe, to po pierwszych 15 minutach, bardzo łatwo przewidzieć kolejne etapy filmu, łącznie z pseudo zaskakującym zakończeniem. Bardzo mi to nie przeszkadzało. Klasyka nigdy nie nudzi, jednak wtórność stanowi blokadę w przynaniu wysokiej oceny.
 
 
OCENA: 6.5
 
 
BOHATER:
 
Po pierwsze Kapitan Ameryka. Steven Rogers, który dzięki udziałowi w tajnym eksperymencie naukowym, stał się symbolem Amerykańskiej siły i wolności. Brał udział w walkach Drugiej Wojny Światowej, a potem zahibernowany, przeleżał kilkadziesiąt lat, aby w naszych czasach walczyć o te same wartości, co wcześniej. W tej roli Chris Evans, który sprawdza się rewelacyjnie. Obecnie nie wyobrażam sobie innej opcji. Gdzieś chodzi mi po głowie, że Evans grał Człowieka Pochodnię w ekranizacji przygód Fantastycznej Czwórki, co może stanowić pewną niekonsekwencję. Z drugiej strony sprawdził się świetnie zarówno tam, jak i tu. Facet jest mniej ponury niż Kapitan z komiksów. Uderza do młodszej grupy odbiorczej i po prostu pasuje. Jedno czego mi brakuje, to wyraźnego konfliktu wewnętrznego. Facet przeleżał w lodzie pół wieku, stracił wszystkich znajomych i musi poznawać świat na nowo. Niby nie potrafi odnaleźć się poza polem walki, ale mimo starań twórców, nie było to bardzo odczuwalne. Gdyby dodać nutkę mroczniejszych emocji, wszystko by do siebie pasowało.
 
 
 
Poza Kapitanem, mamy tu jeszcze Nataszę Romanową - Czarną Wdowę. W tej roli ponownie Scarlett Johansson, która dostała w tej odsłonie więcej czasu, niż w poprzednich. Czy udało się jej to wykorzystać? Moim zdaniem - nie bardzo. Ma kilka lepszych chwil, ale jej mimika razi. Przez większość filmu robi dzióbek, co drastycznie obniża walory estetyczne i emocje przekazywane widzom. Z drugiej strony film wymaga kobiecej postaci i Czarna Wdowa jest tu na miejscu.
 
 
Kolejnymi kozakami walczącymi po stronie dobra są Nick Fury - Samuel L. Jackson i Falcon - Anthony Mackie. Furyego znamy już z poprzednich części cyklu. Jest twardym gościem, który, w imię wyższego dobra, jest w stanie poświęcić kilku niewinnych. Wychodzi z założenia, że aby zrobić omlet trzeba rozbić kilka jajek.
Falcon to Sam Wilson, były wojskowy i obecnie najbliższy kumpel Kapitana. Żołnierz po przejściach, który ucieka przed duchami przeszłości. Gdy jednak kolega potrzebuje wsparcia, Wilson bez zająknięcia wraca na pole bitwy i z tego co widać, sprawia mu to przyjemność.
 
 
 
Po ciemnej stronie mocy mamy kilku antagonistów. Jednym z nich jest tytułowy Zimowy Żołnierz. Naszym zdaniem bardzo udana postać. Przy odrobinie dopieszczenia mógłby przyćmić nawet głównego bohatera. Ciekawa postać, przeciwnieństwo Kapitana. Żałowaliśmy, że nie otrzymał więcej czasu ekranowego.
 
 
 
OCENA: 8.0
 
 
AKCJA:
 
Akcji jest sporo. Film jest długi, ale zdecydowanie wyczerpuje fabułę i nie czuć niedosytu. Wybuchy, pościgi, sceny walk i technika wojenna. Wszystko to, co uwielbiamy w tego typu filmach. Każdy bohater ma swoje momenty, a jeśli posiedzimy w kinie 5 minut dłużej, dostaniemy kolejne smakowite kąski. Trudno tu się przyczepić do czegoś konkretnego, poza konsekwencją świata przedstawionego. Kilkakrotnie, gdy przed Kapitanem stawiano problem natury bezpieczeństwa światowego, dziwiłem się, że Rogers nie wyciągnął telefonu i nie zadzwonił do np Iron Mana. Stary, masz tylu kumpli, którzy mieszkają po sąsiedzku. Nie wierzę, że Tony Stark nie walczyłby na pierwszej linii frontu.
 
 
OCENA: 7.5
 
WIZUALIZACJA:
 
W temacie ukazanego obrazu nie mam wiele do powiedzenia. Jest dobrze. Tak, jak powinno być. Technologia wygląda technologicznie, ludzie ludzko, wybuchy wybuchowo, a walki brutalnie. Nie było sceny, która by mnie powaliła, jednak ogólnie mi się podobało.
 
OCENA: 7.0
 
OCENA KOŃCOWA: 7.5
 
 
Na koniec kilka słów podsumowania. Z kina wyszedłem zadowolony i nie towarzyszyło mi uczucie straconego czasu. Poza kilkoma drobnymi zgrzytami, które bardziej wynikają z mojej znajomości świata komiksowego, czy po prostu chęci zobaczenia tych, a nie innych rozwiązań, Kapitan Ameryka : Zimowy Żołnierz to całkiem niezły film. Myślę, że warto się na niego wybrać do kina i nie czekać na torrenty. To jednak nie to samo. Są filmy, które z powodzeniem można obejrzeć na małym ekranie i nie traci się czaru kina. W tym przypadku warto jednak wydać te dwie dychy. Bohaterowie są wyraziści, a akcja przedstawiona na wysokim poziomie. Fabuła bardzo schematyczna, ale jeśli już zrzynać to od najlepszych. Może nie jest oryginalna, ale doskonała w swoim klasycznym podejściem do tematu. Polecam.


7 komentarzy:

  1. Dopiero niedawno przekonałam się do filmów o superbohaterach. Myślę, że w najbliższym czasie obejrzę pierwszą część, a jak dobrze pójdzie to kolejną również. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to super. W ciemno polecam Avengersów, ale warto też dla samych smaczków zerknąć na ekranizacje dotyczące każdego z nich osobno, szczególnie krótkie fragmenty po literkach na koniec.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli chodzi o "przyjaciół", to teraz jest to nieco bardziej skomplikowane. Zaczniemy od najprostszych.

    Musisz pamiętać, że cała akcja filmu dzieje się dość szybko - Iron-man 3, dzieje się w przeciągu 72 godzin. CA2 nie wiem ile, ale nie jest to dłużej niż tydzień więc oczekwianie na reakcję innych Avengersów raczej nie jest wskazane. Obydwaj posiadali dość tajne informacji i działo się to za szybko.

    Jeżeli chodzi o telefon.

    Hawkeye - Proste, jest na innej misji i nie ma możliwości - obstawiam że jest powiązany z Ultronem (avengers 2)

    Hulk - PZawsze sobie odpuszczał takie rzeczy, nie dziwie mu sie że woli nie pobudzać Żabki o ile nie musi, dodatkowo pewnie jak zawsze jest gdzieś w ukryciu i nie ma info. (Nowe info wskazuje na prawdopodobne połączenie z fabułą Ultron'a, więc może być gdzies tam)

    Iron-man - Parę rzeczy, po pierwsze - Przyrzekł Pepper Pots, że już z tym skończył (obstawiam że potem jednak postanowi stworzyć obrońce ludzkości jako że jest wymagany - patrząca na wydarzenia z CA2- i tak obrońca stanie się Ultron'em) po drugie, rozwalił wszystkie swoje zbroje. Nie sądzę aby w 5 dni był w stanie zrobić sobie następą.

    Thor- no, to jest największy pewniak jeżeli chodzi o pomoc. Tylko jest jeden problem. Jak się z nim skontaktujesz? :D Nie ma telefonu i wszystkie sposoby na skontaktowanie się miał SHIELD - w serialu Agents of SHIELD, był tekst w odcinku gdy potrzebowali jego ekspertyzy, to było powiedziane że "Thor is of the limits" "Don't Bother Him" czy coś takiego - proste, ma już dość wojen póki co i o ile nie zagraża ziemi coś z kosmosu, to woli zostać z Jane Foster.

    jeez- długie, no nie ważne pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak dla mnie to nie jest takie proste. Jeśli Hawkie jest na innej misji pracując dla Tarczy, a Tarcza właśnie się rozpada to chyba byłby tym zainteresowany. W wierzę Starka w CA2 wymierzona jest broń. Znając go, wiemy, że mimo że nie ma zbroi, to ma milion innych rzeczy. Reszta ok zgadzam się.

      Chodziło mi tylko o to, że zawsze takie historie dzieją się w zamkniętym świecie. Obcy atakują tylko USA, meteor uderza w NY itd. Już nawet w Bondach mamy współpracę kilku agencji, bo przecież światu całemu grozi zagłada. Takie duperele mi przeszkadzają i tyle. Nie zmienia to faktu, że film był przyjemny.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Postać Zimowego Żołnierza jest bardzo ciekawa i tajemnicza. Można go podziwiać też w najnowszej części Avengers - Infinity War. Bardzo mi się podobał ten film. Posiadam nawet parę gadżetów filmowych m.in. rękawicę Thanosa :), którą udało mi się znaleźć na https://4gift.pl/gadzety/gadzety-filmowe/avengers-infinity-war-gadzety-z-filmu. Teraz pozostało czekać na czwartą odsłonę Endgame. Infinity War bardzo ciekawie się zakończyło.

    OdpowiedzUsuń