PESTO - DeBESTO
Głodny?
Ja już nie. Najadłem się jak... Jeśli chcesz do mnie dołączyć
to zapraszam do lektury. W ciągu kilkunastu minut, wyczarujemy coś
apetycznego, pachnącego i wizualnie rozbrajającego. Robota łatwa,
prosta i przyjemna. W sam raz dla osoby, której nie chce się
godzinami siedzieć przy garach, a resztkami sił powstrzymuje się
od zamówieniowa kolejnej w tym tygodniu pizzy. Żeby to chociaż
była pizza, ale wy dobrze wiecie, że ten gniotowaty kawał buły
zasiądzie wam w żołądku do kolejnych Świąt. Dlatego teraz mnie
grzecznie posłuchaj, wciśnij tryb photo w swoim telefonie i skopuj
listę składników poniżej. Kupisz je w każdym sklepie w promieniu
500 metrów od domu. Załóż butki i ruszaj szybciorem. Potem to już
z górki.
30g świeżych
listków bazylii - (jedna doniczka)
2 ząbki czosnku
(lub jeden konkretny)
20g orzeszków
piniowych (równie dobrze nadadzą się obrane migdały)
30g startego
parmezanu lub innego twardego sera
40-50 ml oliwy z
oliwek
sól, pieprz
makaron
Wróciłeś? No to do roboty. Posól wodę w garnku i gdy zacznie porządnie bulgotać wrzuć makaron. Mi najbardziej pasuje spaghetti, ale każdy się nada. Te z większymi dziurami mogą potrzebować ciut więcej oliwy, aby sos dostał się gdzie trzeba.
W tym czasie lecimy z sosikiem. Jeśli jesteśmy burżujami (jak ja) to mamy w domu moździerz z TK MAXX kupiony za 30 zł. Jeśli nie, to w zupełności wystarczy rozdrabniarka, lub mikser z tą funkcją. Moim zdaniem, lepiej smakuje, gdy składniki nie stanowią jednolitej masy, ale co kto lubi. Pamiętaj tylko, aby osuszyć umyte liście bazylii zanim zaczniesz je obrabiać.
Przyszedł czas żeby się wyżyć. Wkurzył cię szef - wymłóć bazylię. Światła były czerwone - zmiażdż orzechy. Dziecko drze się za ścianą - rozetrzyj czocha i rozkoszuj się rozchodzącym aromatem. Po trochu dodawaj oliwę, a na koniec wsyp ser. Znów popracuj przy moździerzu, a gdy efekt będzie satysfakcjonujący odetchnij z ulgą. Dobrze się spisałeś.
W tym czasie makaron powinien już dochodzić. Dziabnij jednego klucha widelcem i spróbuj, czy aby nie mdły. Pasi? To wyjmuj, przełóż do miseczki i połącz z sosem w proporcjach według uznania. jeśli pesto zostanie, to masz co jeść kolejnego dnia. W razie gdyby okazało się, że następnego dnia masz ochotę na coś innego, przekładasz sos do słoiczka, zalewasz oliwą, tak aby powietrze nie dochodziło i wstawiasz do lodówki. W takim stanie może poczekać na cięższe dni, a wiesz, że te przyjdą. Może nie dziś, może nie jutro, ale przyczają się i będziesz znów buszował w lodówce po pracy.
Wszyscy, którzy choć trochę skorzystali z powyższych subtelnych sugestii, zaproszeni są do komentowania i polubienia nas na FB. Wszelkie "delikatne" słowa krytyki mile widziane.
AK.
*Prawa do zdjęć zastrzeżone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz