środa, 16 kwietnia 2014

PESTO DeBESTO - czyli amu tajm.


PESTO - DeBESTO


Głodny? Ja już nie. Najadłem się jak... Jeśli chcesz do mnie dołączyć to zapraszam do lektury. W ciągu kilkunastu minut, wyczarujemy coś apetycznego, pachnącego i wizualnie rozbrajającego. Robota łatwa, prosta i przyjemna. W sam raz dla osoby, której nie chce się godzinami siedzieć przy garach, a resztkami sił powstrzymuje się od zamówieniowa kolejnej w tym tygodniu pizzy. Żeby to chociaż była pizza, ale wy dobrze wiecie, że ten gniotowaty kawał buły zasiądzie wam w żołądku do kolejnych Świąt. Dlatego teraz mnie grzecznie posłuchaj, wciśnij tryb photo w swoim telefonie i skopuj listę składników poniżej. Kupisz je w każdym sklepie w promieniu 500 metrów od domu. Załóż butki i ruszaj szybciorem. Potem to już z górki.

30g świeżych listków bazylii - (jedna doniczka)
2 ząbki czosnku (lub jeden konkretny)
20g orzeszków piniowych (równie dobrze nadadzą się obrane migdały)
30g startego parmezanu lub innego twardego sera
40-50 ml oliwy z oliwek
sól, pieprz 
makaron

Wróciłeś? No to do roboty. Posól wodę w garnku i gdy zacznie porządnie bulgotać wrzuć makaron. Mi najbardziej pasuje spaghetti, ale każdy się nada. Te z większymi dziurami mogą potrzebować ciut więcej oliwy, aby sos dostał się gdzie trzeba.
W tym czasie lecimy z sosikiem. Jeśli jesteśmy burżujami (jak ja) to mamy w domu moździerz z TK MAXX kupiony za 30 zł. Jeśli nie, to w zupełności wystarczy rozdrabniarka, lub mikser z tą funkcją. Moim zdaniem, lepiej smakuje, gdy składniki nie stanowią jednolitej masy, ale co kto lubi. Pamiętaj tylko, aby osuszyć umyte liście bazylii zanim zaczniesz je obrabiać.

Przyszedł czas żeby się wyżyć. Wkurzył cię szef - wymłóć bazylię. Światła były czerwone - zmiażdż orzechy. Dziecko drze się za ścianą - rozetrzyj czocha i rozkoszuj się rozchodzącym aromatem. Po trochu dodawaj oliwę, a na koniec wsyp ser. Znów popracuj przy moździerzu, a gdy efekt będzie satysfakcjonujący odetchnij z ulgą. Dobrze się spisałeś.

W tym czasie makaron powinien już dochodzić. Dziabnij jednego klucha widelcem i spróbuj, czy aby nie mdły. Pasi? To wyjmuj, przełóż do miseczki i połącz z sosem w proporcjach według uznania. jeśli pesto zostanie, to masz co jeść kolejnego dnia. W razie gdyby okazało się, że następnego dnia masz ochotę na coś innego, przekładasz sos do słoiczka, zalewasz oliwą, tak aby powietrze nie dochodziło i wstawiasz do lodówki. W takim stanie może poczekać na cięższe dni, a wiesz, że te przyjdą. Może nie dziś, może nie jutro, ale przyczają się i będziesz znów buszował w lodówce po pracy.

Wszyscy, którzy choć trochę skorzystali z powyższych subtelnych sugestii, zaproszeni są do komentowania i polubienia nas na FB. Wszelkie "delikatne" słowa krytyki mile widziane.
AK.

*Prawa do zdjęć zastrzeżone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz