czwartek, 3 kwietnia 2014

The Elders Scrolls Online (2014) - pierwszy look.


The Elders Scrolls Online (2014) 
- pierwszy look.


Dnia 4 marca 2014 odbędzie się premiera nowego MMO, gry The Elder Scrolls Online. Ponieważ nie przepuszczę żadnemu MMORPG (takie zboczenie), to na 3 dni przed oficjalną premierą postanowiłem przetestować to cudeńko. Przejście było dość płynne, bo dosłownie kilka dni wcześniej ukończyłem Skyrima, osadzonego w tym samym świecie i stworzonego także przez Bethesda Softworks. Przy zakupie pre ordera, otrzymywało się jakieś duperele w grze i właśnie możliwość wcześniejszego zapoznania się z tytułem.Czy było warto? Na to pytanie będę mógł odpowiedzieć po pierwszym miesiącu gry, jednak w tej chwili chciałem podzielić się pierwszymi wrażeniami. Nie będzie to więc recenzja, ale tylko subiektywne spojrzenie na kilka godzin spędzonych przed ekranem. Zapraszam.


Czym jest ESO? Jest to MMORPG (Massively multiplayer online role-playing game) osadzone w świecie Elder Scroll. Świecie znanym z gier takich jak Morrowind, Oblivion, Skyrim. Mi osobiście we wcześniejszych odsłonach nie przypadł on do gustu. Wydawał mi się chaotyczny i ponury. Dopiero Skyrim, ukazując kolejny zakątek tego świata, sprawił, że przychylniej na niego spojrzałem. 

Gdy usłyszałem, że będzie kolejne MMO, średnio mnie to ruszyło. W tamtym czasie nowe wychodziło co kilka miesięcy. Każde wypadało podobnie. Niestety World of Warcraft postawił tak wysoko poprzeczkę, że samo ulepszenie grafiki, czy ugłosowienie postaci niewiele dawało. Mijał miesiąc, dwa i gry takie jak Warhammer Online, czy Aion robiły pa pa. Często problem stanowiła sama mechanika gry lub jakiś drobiazg i po wielkim otwarciu następował kryzys. Sam osobiście bardzo czekałem na Hellgate London i przestałem grać głownie przez niefunkcjonalne ustawienie paneli na ekranie i niewidoczny chat. 

Wracając jednak do tematu, początki z ESO nie były łatwe. Sam zakup poszedł płynnie. Internetowe sklepy oferują grę w cenie około 140 zł. Co jak na premierę wydaje się rozsądną ceną. Otrzymujemy także 30 dni grania za free. Czy wspomniałem już o tym, że jest to płatne MMO? Nie? No to właśnie. Aby grać dalej będziemy musieli płacić 15 dolarów miesięcznie. Mi osobiście to nie przeszkadza. Rozumiem, że utrzymanie serwerów kosztuje i jeśli twórcy stworzą coś fajnego, z chęcią za to zapłacę. 

Najpierw tworzymy konto. Nie było to łatwe, gdyż okazało się, że program do generowania kodów sprawdzający, czy nie jestem botem, jest tragiczny. Kody są nieczytelne, a po każdym błędzie musimy kilka pól wypełniać ponownie. Udało mi się za 40+ razem. Serio. 

Następnie ściągamy i instalujemy grę (23GB) i zaczyna się fun. Czasem przy odpalaniu gry pojawiają się problemy, ale przed premierą spodziewałem się takowych, a wujek google znalazł szybko rozwiązania. W czasie tych 3 dni miewałem jeszcze mniejsze lub większe problemy, ale nie było to nic z czym nie dałbym sobie rady. Niektóre były wręcz zabawne. Np. podczas wykonywania jednego z questów, ukazał mi się duch ziemi, który zaczął nawijać po niemiecku. W sumie niewiele to zmieniło, bo gra bardzo dokładnie kieruje na kolejne etapy questów, więc równie dobrze można ich nie czytać. Jeśli jednak tego nie zrobimy, ominie nas dużo frajdy, bo questy są ciekawe. Jak na razie dobiłem tylko do 10 poziomu (maksymalny to 50), ale dotychczas fabularnie jest nieźle. Każdy quest ma kilka rozwinięć i chce się iść dalej. Jak na razie jest to jedyny sposób konkretnego levelowania, poza zabijaniem mobów i eksploracją świata. 

Tworząc postać, mamy wiele opcji. Wybieramy rasę, płeć, przynależność do frakcji (tych jest 3 i między nimi toczy się walka pvp), czy wreszcie klasy i wyglądu. Zajmuje to chwilę i mimo, że mamy mnóstwo opcji, mi osobiście nie chciało się zmieniać umiejscowienia oczu na twarzy, czy ich kształtu. Fajnie, że są takie opcje, ale dla mnie jest to zbędne. 



Ponieważ zazwyczaj 70%  tworzonych postaci to kobiety, a 70% graczy to faceci, to dla nich właśnie twórcy przygotowali niezłą zabawę. Fakt, że jeśli mam spędzić przy grze wiele godzin, to wole popatrzeć na coś miłego dla oczu, a nie zielonego, orczego brzydala. 

Nie będę się rozpisywał na temat ras i frakcji, bo w tym momencie nie jest to istotne. Znacznie ciekawsze są klasy. Są ich cztery. Tylko cztery klasy? Ano tak. Nie są to jednak klasy docelowe. Stanowią jedynie podwalinę pod naszego awatara. To kim będziemy, zależy tylko i wyłącznie od nas. Możemy wybrać maga, a potem ganiać w pełnej płytowej zbroi i z mieczem dwuręcznym. Odwrotnie tez można. Wojownik odpowiednio ustawiony, może być złodziejem, czy magiem. Rozwój postaci i ich zdolności odbywa się na takiej zasadzie, że jesteśmy lepsi w tym, czego używamy. Jeśli więc będę często walczył mieczem dwuręcznym, to stanę się w tym ekspertem. To samo dotyczy używanej zbroi, czy rzucanych czarów. 

Twórcy przewidzieli maleńkie ograniczenia. Każda klasa ma 3 drzewka rozwinięć specyficzne dla niej. Dlatego jeśli wybierzemy wojownika, nie będziemy mieli tych samych zdolności z drzewek specjalnych, co paladyn. Z drugiej strony, jeśli paladyn (kapłan) ma w drzewku czary leczenia, a wojownikowi ich brak, to wystarczy, że jako broń wybierze sobie uzdrawiający kostur i nagle -szast prast- mamy healera. Bardzo mi się to podoba, szczególnie, że twórcy zapowiedzieli, że punktów rozwinięć wystarczy na wszystkie skille. Jeśli to prawda, to jest to coś dla mnie. Wreszcie skończy się ciągłe tworzenie nowych postaci. Skill pointsy zdobywamy co level, ale także za 3 znalezione skyshardy (rozsiane po świecie), za eksploracje, pvp, instancje i crafting. 

Aby jednak nie było za łatwo, to mimo, że możemy mieć wiele umiejętności, to używać możemy tylko 5. Od nas zależy, jak je ustawimy. Po 15 levelu możemy zmienić broń, na inny, wcześniej dostosowany zestaw i wtedy mamy dostęp do kolejnych slotów na skille.Wydaje mi się to ciekawe i zapewnia różnorakie kombinacje. Kończąc o skillach, muszę jeszcze wspomnieć o ich morfowaniu. Jeśli wybierzemy sobie umiejętność leczenia, grając kapłanem, to mamy czar leczący nam X życia. Używając go częściej, stajemy się w nim lepsi. Po jakimś czasie możemy go zmorfować. Mamy do wyboru, czy ten sam czar, będzie np. leczył 2 kolejnych towarzyszy, czy nadal leczył jednego, ale przyśpieszy regenerację many. To samo dotyczy umiejętności ofensywnych. Kombinacji wydaje się być bardzo dużo. Mi lajki.

Jeśli chodzi o fabułę to takowa jest. Przy drugim podejściu zrozumiałem z niej więcej, ale ponieważ średnio znam ten świat, to niewiele mi to dało. Ogólnie wydarzenia z gry osadzone są przed tymi ze Skyrima. Było sobie 5 awanturników, którzy zdobyli magiczny amulet. Miał on zapewnić jednemu z nich super powera, ale mieli wśród siebie zdrajcę. Gościu ich wybił, a sam stanął na czele organizacji, która zbiera dusze i zasila wielkie urządzenie, mające na celu sianie zniszczenia. Tu pojawiamy się my. Gdy na świecie pojawiają się spadające z nieba kotwice, to mamy eventy i bierzemy się za robotę. Filmik poniżej. 



My pomagamy gościowi w kapturze, który jest profetą. Fabuła mało oryginalna, ale questy nadrabiają. Bardziej wciągnęło mnie zadanie dotyczące spisku w pierwszym mieście, niż to, co tam się stanie ze światem.

Na koniec coś o grafice. Mamy tu troszkę uboższego Skyima. Widać, że to ten sam świat. Postacie wyglądają podobnie. I wszystko jest bardzo miłe dla oka. Nie podniesiemy niestety każdej rzeczy jaką widzimy w okolicy, nie zerwiemy kwiatków, ale i tak mamy dużo więcej możliwości niż w innych grach. Mi osobiście grafika przypadła do gustu. 
Jeśli chodzi o walkę, to możemy walczyć z perspektywy TPP i FPP. Sama potyczka dostarcza zabawy. Nie stoimy jak debil naciskając tylko guzik ataku, ale możemy zeskakiwać z drogi, blokować, powalać wroga itd. Na początku gry zginąłem wiele razy, bo nie potrafiłem wykorzystać mobilności mojej postaci. Potem gra stała się dużo łatwiejsza. Już sama mechanika walki sprawiła, że z dużo większym respektem podszedłem do tego tytułu kolejnym razem. Pozostałe elementy tylko potęgowały to wrażenie.


Reasumując: gra mi się podoba. Nie wiem, czy jest to kwestia chwili, czy może kilku miesięcy, ale ze wszystkich prób przejęcia tronu MMORPG, ESO wydaje się mieć szansę. Nie wierzę w pokonanie WOWa, bo ten sam się zeżre, ale jest to miła propozycja i odmiana. 
Chce się grać. Chce się iść dalej i zobaczyć, co gra ma do zaoferowania i to po 3 dniach. O tym, co będzie po miesiącu, napiszę za jakiś czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz